piątek, 23 sierpnia 2013

niedziela, 4 sierpnia 2013

Żele z gracją...



Widocznie moja mama, ostatnio stwierdziła, że nie mam się czym myć i smarować. Stąd kolekcja pachnących, letnich żeli od firmy Gracja. Nie wiem kiedy ja to zużyję, tym bardziej, że oprócz nich mam kilka otwartych butelek żeli.





   Pierwszy cudak- różany, najmniej przypadł mi do gustu. Nie ze względu na jakość, bo uważam, że żel to żel, każdym się da umyć( i tak kocham żele Dove). Nie lubię zapachu róż, choć same róże kocham dostawać. Żel ma relaksować, ale będzie mi go ciężko zużyć ze względu na zapach.

 Co do balsamu, pachnie identycznie jak żel. Jak pozostałe dwa posiada dość ciężką konsystencję. Zbyt grubo nałożony zostawia tłusty film na skórze, który nie chcę się wchłonąć, jakby olej.


Orzeźwiająca zielona herbata, pachnie lekko i nieinwazyjnie. W sam raz do porannego odświeżenia. Balsam cechuje się takimi samymi właściwościami jak poprzednik. W sumie te balsamy fajnie nawilżają stopy, dzięki swej konkretnej konsystencji.


Mandaryna pachnie najintensywniej. Po prostu konkretną mandarynką. Zapach balsamu utrzymuje się na skórze bardzo długo, więc może się gryźć z perfumami. Polecam na noc, lub zamiast perfum w upalny dzień.




Wiem, że mama zakupiła pojedynczy zestaw ( żel + balsam) za ok 6 zł. Także całkiem niezła okazja.

Pozdrawiam

czwartek, 1 sierpnia 2013

Denko 5 m- cz.3 i ostatnia.

Czas na finisz. Sprężam się, bo mamy już sierpień. Nowa torba ze zużyciami czeka, a nie chcę aby ten blog stał się miejscem wyłącznie na posty z denkami. :)


Żadnego z powyższych miceli nie wspominam miło. Oba mazały, robiły pandę. Lirene Dermo program pachniał ładniej, kwiatowo. Z kolei Eveline był tłustszy, zostawiał nieprzyjemny film na twarzy. Zawsze po obu myłam twarz, bo nie mogłam znieść wrażenia lepkości.


Przerywnik w postaci próbek. Mogę jedynie powiedzieć, że próbka Kolastyny skusiła mnie na pełnowymiarowe opakowanie, które udało mi się kupić w promocji za 3 zł! Fantastycznie.

Eveline odżywkę diamentową wyrzuciłam po wykończeniu połowy opakowania. Nie dość, że zniszczyła mi paznokcie( rozdwajanie na potęgę, wielowarstwowe), to zgęstniała okropnie, tak że była nieużyteczna.

Bardzo polubiłam się z korektorem Miss Sporty. Był tani, a ja w dodatku kupiłam go na promocji w Rossmanie -40%. Dość mocno kryje cienie, niedoskonałości, nie jest przy tym zbyt ciężki. Ma żółtawy odcień, w sam raz do mojej karnacji.

ka

O maseczkach Kallos Jasmine i Crema al latte pisałam TUTAJ. Zapraszam do zapoznania się, jeśli macie chęć.

Natomiast złotawy Gliss Kur mnie mocno oczarował. Piękny, złoty odcień, jakby płynne złoto, nie tam żaden brokat. Cudowny zapach, ciężka konsystencja, mocne, szybkie nawilżanie. Włosy po niej świetnie się rozczesywały.





Te dwa zmywacze są niemal kultowe. Oba łatwo dostępne, tanie i skuteczne.
Nality pachnie czekoladą, a Isana niby migdałami. Gdybym miałs polecać- Nality na codzień, Isana do zadań specjalnych( brokaty itp.)





Kolejne denko w następnym tygodniu. W tym muszę odpocząć od pustych opakowań. A jeszcze w tym tygodniu pachnąca, żelowa recenzja. :)

Pozdrawiam

niedziela, 28 lipca 2013

Denko 5m- cz. 2

Druga część denka, będzie też trzecia, więc szybko przechodzę do sedna, tym bardziej, że już czeka nowa torba zużyć lipcowych!


Antyperspiranty to podstawa, szczególnie latem. Ja mam już swoich faworytów, jednak po drodze zgrzeszyłam też innymi. Oprócz powyższych miałam też ogromną butlę anty Nivea, ale zapomniałam zachomikować. 
Lady Speed Stick- to nie dla mnie. Zapach mi nie odpowiada, śmierdzi alkoholem. Działanie marne, oczywiście co pacha to opinia. :) Jednak u mnie "trzyma" ok. godziny i już się dzieje. A to niedopuszczalne.
Nivea x 2. Pierwszy, Stress portect również mi nie podpasował. Zapach marny, ochrona taka sobie. 

Jednak jestem zwolenniczką zapachów mydlanych z cyklu Dove, dlatego drugi- Invisible był lepszy. Chociaż zapewnienie, że nie zostawia żadnych, kompletnie żadnych plam jest kłamstwem. Białe pasy na czarnych bluzkach... nie wspominam go za dobrze.


Tylko dwa żele? Czy ja się przez tyle miesięcy w ogóle nie myłam? Myślę, że dwa kolejne miesiące przyniosą odpowiedź w postaci tony butelek po żelach. Niestety nie potrafię myć się tylko jednym, czy dwoma żelami. Muszę mieć wybór kilku zapachów, w zależności od nastroju. Świeży aromat Lirene odpowiadał mi wiosną, już po końcu zimy. Pod koniec opakowania jednak, zapach jakby się przeterminował. To nie był przyjemny zapach, dlatego zużywała czym prędzej.

Żele Orginal Source szybko się kończą, ale zapachy rekompensują wszystko. Fajnie się pienił, ma wygodne opakowanie, cały żel zlatuje w dół, dzięki temu nie trzeba kombinować jak wydobyć płyn pod koniec użytkowania.Mój zapach był trochę mdły, ale ostatnio powąchała limitowany ananas- niebo. :) Szkoda, że mam aż 10 żeli w użytku. :(

Pudry jak pudry, nie przykładam do nich zbyt wielkiej uwagi, w sumie każdy mi pasuje. To normalne, że po paru godzinach trzeba sobie poprawić to i owo. Vollare i Affinitone postawiła bym w tym samym szeregu. Słabo kryjące, w sumie to w ogóle. Świecenie już po 2 godzinach. Czarne opakowanie tandetne, beżowe z lusterkiem, więc wygodnie można przenosić w torebce. Nie kupię ich ponownie. Dajmy szansę innym.

Teraz tusze, bo muszę... coś Wam powiedzieć. Unikajcie Astor Big Boom Beutiful. Ogromna szczota, którą nie da się dotrzeć do zewnętrznych i wewnętrznych kącików. Poza tym, aby uzyskać efekt małego big, a żadnego beautiful, trzeba nałożyć co najmniej 3 warstwy, a wtedy sklejone rzęsy straszą nas w lusterku. Porażka. Z kolei 2000 calorie, które na zdjęciu się zawstydziło i napis swój zakryło, to mój hit. Wracam do niego zawsze. Wielbię ten efekt mega rzęs przy znikomym wysiłku. Serdecznie polecam. Pani Macadamia. :)

I na koniec podkład, który zużywałam bardzo długo, aż wstyd. Takie krycie preferuję zimą. I na wielkie wyjścia. Latem nie używam podkładów prawie wcale. Wszyscy znają, bądź słyszeli o podkładach Revlon Colorstay. Trzeba spróbować, żeby pokochać, albo znienawidzić.


Kolorówka. Tym chyba zakończę ten post.

Bonus.
Pasty do zębów. Bez zbędnych słów. Bo pasta to pasta. Przynajmniej dla mnie.



























Pozdrawiam.

piątek, 26 lipca 2013

DENKO 5m- cz.1

5M... to nie opis nowej generacji mieszkań, gdzie 4m to za mało. To 5 miesięcy, bo aż tyle minęło od ostatniego denka. Zbierałam, zbierałam.. dopóki opakowania nie zaczęły same wychodzić z torby. W koszu są od końca czerwca, więc nowe denko lipcowe już niebawem. A teraz zapraszam. Nie wiem, cy będą 2 czy 3 części tegoż posta. :)


Dwie wody termalne, niezastąpione w upały, o czym niebawem. Te akurat zużyłam zamiast toników, w wiosenne poranki. Całkiem sympatyczne, aczkolwiek nie zauważyłam ich oszałamiającego działania- woda jak woda. Ta z Vichy "leżała" mi mniej, i to niej już nie wrócę. Do tej z La Roche- Posay, również nie,
mimo, że była lepsza. Znalazłam ulubieńca ever, którego codziennie noszę do pracy. :)

Tonik o zapachu nieba  Oriflame, o którym pisałam wcześniej, więc odpuszczam dalsze recenzowanie.

Perfecta peeling gruboziarnisty zdziera dość mocno, chyba to te drobinki orzecha. Zapach ma nieinwazyjny, taki zapach czystości. Momentami miałam wrażenie, że zapychał mi skórę, a rano miałam wysyp małych krostek, ale nie skazuję go jako winnego w 100%. Nie wrócę już do niego.



Szampony zużywam szybko, no.. chyba, że mam do czynienia z szamponem Syoss. Te diabły są niesamowicie wydajne, mimo że ja nabieram dość sporą porcję szamponu do każdego mycia. Ten przeciwłupieżowy nie przypadł mi do gustu. Miał dość dziwny zapach, włosy po nim były sztywne, dlatego też unikałam jego kontaktu z inną częścią, niż skóra głowy. Zdecydowanie wolę ten dla włosów blond.

Szampony Dove...ta zabawa to nie dla mnie. Przetłuszczacze włosów, mimo pięknego zapachu, to nawilżenie jest aż za bardzo... nawilżające. :P Chociaż wiem, że mi nie służą, teraz znowu myję włosy szamponem Dove... ahhh te promocje. Przyrzekam sobie, że to ostatni raz.

W 2/3 pędzelki, w reszcie moje włosy. W takich proporcjach zużyłam szampon Isany dla mężczyzn. Co z tego, że pachniał mocno, męsko i chemicznie. Co z tego, że włosy plątał. Sytuacja, w której nie macie czasu nawet kupić sobie nowego szamponu, zmusza do użycia tego co ma się pod ręką. Pana już żegnam.



Masło raz, poproszę. Bielenda to mój numer 1. Aczkolwiek preferuję go w okresie jesienno-zimowym.

Czy już Wam kiedyś wspominałam o kremie Oriflame Silk Beauty? Jeśli nie, to moja wina. Bo wspomnieć o nim warto, z jednego jedynego powodu- ZAPACHU. Pachnie tak intensywnie, i pięknie jednocześnie( kwestia gustu, oczywiście), że nie można mu się oprzeć. Posmaruj się wieczorem, pachnij nim rano tak samo intensywnie, a twoja pościel razem z tobą. Posmaruj się rano, a żadne perfumy ich nie przebiją. Będziesz pachnieć czystością, kobiecością, kwiatami. Cudo. Wchłanianie na 5+, nawilżenie na 3.

I przyszła pora na kremy do twarzy, o których w sumie do powiedzenia mam niewiele, bo o pierwszym same złe rzeczy, o drugim zdania nie mam, natomiast trzeci. No dobra, wypowiem się co nieco.

Kremik z Nivea, to standard do twarzy z tej firmy. Według mnie, większości kremów Nivea, pachnie i działa tak samo, czyli nijak. Ni to nawilża, ni to odżywia. Zwykły natłuszczacz, w nagłych wypadkach. Z kolei o śmierdziuchu z Oriflame Pure Nature nie napiszę nic, bo nie warto pisać o czymś, co jest tak beznadziejne. Ponad połowę tego kremu wsmarowywałam w stopy i łokcie, aby szybciej do denka.

Chciałam krem nawilżający z serii T Pharmaceris, chłopak kupił kojący. :) Ci mężczyźni. Plus za SPF 15, oraz za neutralny zapach. Sam w sobie łagodnie nawilżał, i jakby koi skórę.Świetnie nadawał się pod makijaż, nieźle chronił przed słońcem. Mimo 30 ml był naprawdę wydajny. Przy codziennym stosowaniu wystarczył mi na ok 4 miesiące używania. Jeśli macie problemy z łuszczącymi się plamkami na twarzy, dobrze nawilży je na cały dzień.


Ufff, ledwo dałam radę, a to nawet nie połowa. Nigdy więcej mega denek!

Do jutra.
:)

środa, 27 lutego 2013

Zakupy : LUTY

Uhuhu, na bogato :D
Kupiłam tylko to, co się skończyło. Jestem z siebie dumna. Coś czuję, że w marcu zaszaleję.


poniedziałek, 25 lutego 2013

Tonik o zapachu nieba, czyli Lawendowy sen.

Dziś kolejna recenzja pielęgnacyjna. Postanowiłam, że w marcu skupię się na kolorówce i makijażach.
Teraz fokus na tonik do twarzy z Oriflame, z serii Pure Nature, o zapachu jagody i lawendy.


Tonik dostałam zamiast ceny dostawy, inaczej nie kupiła bym go zupełnie. Nie interesują mnie pielęgnacyjne produkty z Ori. Zawsze takowe dostaję, lub zamawiam właśnie zamiast kosztów wysyłki. Jednak z tego przypadkowego zakupu jestem zadowolona. 

Sprawy techniczne
  • Butelka o pojemności 150 ml, wydajna( używam co drugi dzień od ponad 2 miesięcy)
  • Przyjemna szata graficzna
  • Piękny kolorek butelki
  • Wygodne opakowanie, ilość wydobywająca się z butelki jest w sam raz
Działanie i odczucia



  • Tonik pięknie pachnie i to jest jego główna zaleta. Przemycie twarzy wacikiem nasączonym tym cudnie pachnącym płynem daje niesamowite wrażenia zapachowe. Oczywiście zapach to sprawa względna, każdy lubi co innego. Dla mnie, zapach lawendy, zmieszany z jakimś leśnym owocem jest boski.
  • Fajnie doczyszcza skórę po umyciu żelem, o ile coś nie zostało dobrze zmyte z twarzy.
  • Uczucie odprężenia i zmniejszenie napięcia skóry twarzy





Polecam Wam gorąco wypróbowanie tego toniku, o ile macie dostęp do kosmetyków Oriflame.

Próbowałyście tego , lub innego kosmetyku z serii Pure Nature?


Pozdrawiam 
PM



środa, 20 lutego 2013

Wody termalne- Vichy vs La Roche Posay

Wody termalne... Czy tak naprawdę mają jakiekolwiek dobroczynne działanie na naszą skórę? Czy rzeczywiście ograniczają działanie wolnych rodników, i dłużej zostaniemy piękne i gładkie niczym po botoksie?


Do niedawna nie zaznałam jeszcze wody termalnej na mojej buzi, dlatego skusiłam się na allegrowskie ceny (ok 5zł) i małe pojemności ( 50ml). W końcu, jakby mi się nie spodobały, nie było by mi żal wydanych pieniędzy.


Zakupiłam widoczne powyżej. Szczerze mówiąc, nie dostrzegam między nimi żadnej różnicy, poza firmą i nazwą. Skład taki sam, bo woda. Chyba, że się mylę, i ktoś mnie oświeci, czy różnią się te wody? :)

Do czego ich używam?
  • Vichy różowej- do spryskiwania pędzla Hakuro przed rozprowadzeniem podkładu Revlon CS. Wtedy unikam efektu maski na twarzy.
  • Vichy niebieskie i La Roche Posay- używam zamiennie, spryskuję nimi twarz zazwyczaj wieczorem, przed nałożeniem kremu na noc.



Działanie

  • Uczucie odświeżenia, ulgi dla skóry
  • Zmniejszenie napięcia naskórka
  • Zmniejszenie zaczerwienień
  • Nawilżenie, takie chwilowe, ulotnie wyczuwalne, ale mam nadzieję, że faktycznie działające dogłębnie

Nie mogę się doczekać używania ich latem, w upalne dni. :)

Czy Wy też kochacie wody termalne? 
Pozdrawiam
PM


poniedziałek, 18 lutego 2013

W lutym DENKA nie będzie, jeśli...

... nie zużyję tych oto morderców. Jak już pisałam stawiam teraz na wykończenie szminek i błyszczyków, więc dopóki te poniżej nie sięgną dna, dopóty post z denkiem będzie wstrzymany. Proszę o doping. ;)
Poza tym, męczę maskę z Kallosa, o której pisałam TU. Do tego 2 tusze, których czas nie ubłaganie się kończy.
Reszta luźno wyłapana ze zbiorów( czyli blisko im do końca).
Ciekawe, ile zajmie mi kończenie tych produktów?

 

Do zobaczenia,
PM

sobota, 16 lutego 2013

Jak przechowuję moją kolorówkę?

Dziś post "przestrzenny", z planem architektonicznym ;p
A tak poważnie, dziś szybki look na to jak przechowuję swoje mazidła. Pewnie większość stwierdzi, że mam ich tyle co nic, ale dla mnie to i tak za dużo. Boję się, szczególnie o szminki, a dokładniej o ich termin ważności. W tym roku stawiam na zużywanie pomadek. Do czerwca mam cel- redukcja o 50%! 
A teraz przejdźmy do sedna. :)

Swoje kosmetyki trzymam w koszyku z Pepco( 19,90 zł). To ten średni wielkościowo. Nadal szukam dla nich lepszego domku, może w niedalekiej przyszłości zakupy z Ikea rozwiążą mój problem.



Teraz podział na strefy : 



I- Moje wszystkie palety( 5 Sleeka i 2 H&M, oraz 1 samoróbka)


II- Pudry, bronzery, róże, zestaw korektorów Technic, zestaw do brwi ELF itp


III- Pędzle i  zalotki( najwięcej ELF, Hakuro, EcoTools, Revlon)
Do ich przechowywania przeznaczyłam metalowe pudelko po próbkach Vichy KISS.

VI- Podkłady( Revlon Colorstay, Orifame, AA, Garnier BB), baza pod podkład
V- Tusze do rzęs( Miss Sporty, MF 2000calorie, Astor), kredki do oczu, eyelinery




VI- cienie pojedyncze
Trzymam je w pudełku po Ferrero Rocher


VII- pomadki, szminki, balsamy, błyszczyki
Siedzą wygodnie w pudełku po krawacie( troszkę im tak ciasno..)

Jak same widzicie, najwięcej mam tych szminek. Był okres, kiedy nie potrafiłam wytrzymać tygodnia bez nowej pomadkowej zdobyczy. Ale biorę się ostro do pracy nad ich zużywaniem. :)


Może macie rady, jak inaczej zorganizować kosmetyczną przestrzeń? Toaletka niestety odpada...chociaż.. kto wie?
POZDRAWIAM
PM

czwartek, 14 lutego 2013

TAG Liebster Blog- moja odpowiedź.

W tamtym roku zostałam otagowana przez Monę z http://monacosmetics.blogspot.com/. Dziękuję serdecznie za tag, i przepraszam, że tak długo zwlekałam. Po prostu dopiero teraz go zauważyłam. :(




Przechodzę do sedna sprawy.
OTO pytania od Mony, i moje odpowiedzi. :) 

1. Najbardziej niezawodny kosmetyk w Twoich zbiorach to...

Podkład Revlon Colorstay. Kilka machnięć pędzlem, i więcej mi nie trzeba.

2. Gdybyś musiała wybrać 2 kosmetyki którymi mogłabyś się wyłącznie pomalować, co by to było?

Korektor( w moim wypadku to absolutna podstawa) oraz tusz do rzęs( bez pomalowanych rzęs czuję się naga).

3. Ulubiony lakier i kolor na paznokciach to...

Uwielbiam kolory nude. Jeśli chodzi to o konkret, to Iced Latte od Essence.

4. Gdybyś mogła przez jeden dzień życia kimś innym byłabyś?...

Szalonym dzieckiem lat 60.

5. Co powoduje, że od razu się uśmiechasz (co poprawia ci humor)?

Najbardziej humor poprawia mi widok mojego słodkiego kociaka Syriuszka, oraz psa Dropsa. 

6. Kto lub co skłoniło Cię do założenia bloga ?

W sumie do założenia bloga skłoniła mnie nuda. Byłam na etapie poszukiwania pracy, i tak w wolnym czasie wciągnęłam się w blogi urodowe. Wtedy pomyślałam..czemu nie?

7. Bez czego w życiu nie mogłabyś się obejść (nie chodzi mi tu tylko o kosmetyki ) ;)?

Bez mojego mężczyzny <3. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez niego.

8. Ulubione firmy kosmetyków jakie używasz na co dzień to?...

Revlon, ELF, Sleek.

9. Największe pozytywne zaskoczenie wśród używanych przez Ciebie kosmetyków to...

Paleta do brwi z ELF. Dzięki niej, moje brwi zyskują drugie życie.

10. Czy masz swoje motto życiowe jeśli tak to jak ono brzmi ...

Nie mam własnego motta. Nie wyznaję konkretnej zasady, której mam się kierować w życiu. Po prostu staram się żyć w zgodzie z własnym sumieniem i sercem.

Dziękuję za TAG.

Jeśli ktoś ma chęć wziąć udział w zabawie, serdecznie zachęcam do odpowiedzi na pytania Mony.


POZDRAWIAM

 PM

wtorek, 12 lutego 2013

Lakierowe czystki!

Nie będę dodawać ich do lutowego denka, bo dna nie ujrzały. Zgęstniałe, zaschnięte, z datą ważności 2007-2010 ( wstyd : / ). Podziwiajcie, jak kończy się lakierowa zachłanność. O ile więcej miałabym teraz  portfelu?


.... i z lampą

niedziela, 10 lutego 2013

Tanie maski do włosów- czy gorsze?

W tamtym roku pokazywałam Wam mój zakup- 4 maski do włosów( 3 z nich Kallos).
Jedną z nich ( mleczną) zużyłam już dawno, zostały mi jeszcze 2 i maska mleczna Latte.
Dziś recenzja właśnie tych trzech.


Kallos PLACENTA

Najmniej przeze mnie lubiana maska. Moje włosy przy zbyt częstym jej stosowaniu stają się sianowate, trudno rozczesywalne, a końcówki wyglądają jak po przypaleniu prostownicą.
ZAPACH: dość specyficzny, ni to świeży, ni sztuczny, roślinny.
KONSYSTENCJA: kremowa, zbita, gęsta
WYDAJNOŚĆ: 1/2 opakowania przy zużyciu 3 razy w tyg- 1 miesiąc
DOSTĘPNOŚĆ: drogerie stacjonarne( 5-10 zł), allegro ( ok 5zł)

Kallos JASMINE

Lepsza od poprzedniczki, ale cały ciągle nie dorównuje mlecznej masce z Kallosa. Włosy po niej są sypkie, czasem ciężko je rozczesać. Mam wrażenie, że w ogóle nie nawilża włosów. 
ZAPACH:Pachnie za to znacznie ładniej od Placenty ( kwiatowo ), a zapach utrzymuje się na włosach po myciu przez jakiś czas.
KONSYSTENCJA: rzadka, ale nie lejąca.
WYDAJNOŚĆ:  1/3 opakowania przez pół miesiąca
DOSTĘPNOŚĆ:drogerie stacjonarne( 5-10 zł), allegro ( ok 5zł)


CREMA al LATTE

Bardzo podobna do maski mlecznej Kallos. Fajnie nawilża włosy, aczkolwiek moje zniszczone potrzebują zupełnie innej pielęgnacji. Nie mniej jednak cieszę się, że ją zakupiłam. Miłą odskocznia zapachowa od wszystkich innych maseczek i odżywek.

ZAPACH: mleczny, słodki, ciasteczkowy :)
KONSYSTENCJA: gęsta, mleczna.
WYDAJNOŚĆ: bardzo wydajna ze względu na gigantyczne opakowanie( 1000ml)
DOSTĘPNOŚĆ: drogerie stacjonarne, sklepy fryzjerskie, allegro ( ok 10 zł)



Tanie maseczki do włosów wcale nie muszą być gorsze od tych z wyższej półki. Jest masę produktów, których działanie jest nieadekwatne co do ceny. Jednak ja najmilej wspominam mlecznego Kallosa, którego kupię kiedyś znowu. Powyższych już nie kupię. Na moich włosach nie robią szału, ale na mniej zniszczonych pewnie się sprawdzą. Wypróbujcie je, za 5 zł nie będzie Wam żal użyć ich np. do golenia nóg, jeśli u Was się nie sprawdzą.

Miałyście którąś z tych maseczek? Jak wrażenia? :)
POZDRAWIAM
PM




środa, 6 lutego 2013

Ulubieńcy: Styczeń

Ulubieńcy- przedmioty, które sprawiają, że inne zalegają nieużywane w szufladzie, odliczając dni do daty ważności. :)
Oto moi "stalkerzy".


Nie będę ich teraz opisywać, zrobię o nich oddzielne recenzje. Jedynie masło z Bielendy zdążyłam Wam przedstwić TU.
Co do Białej Perły- planuję na dnaich pokazać Wam, jakie przynosi efekty, ponieważ do tej pory wybielałam jedynie górne zęby, więc mam porównanie z dolnymi( ..na które teraz kolej).

niedziela, 3 lutego 2013

100% bawełny! Masło do ciała Bielenda

Słów kilka o masełku, które skradło moje serce ukradkiem..
Mowa tu oczywiście o..



Nie lubię balsamowania, smarowania.. ciała a już tym bardziej myśl o nałożeniu na nie olejku( fuj, tłustość) napawa mnie zgrozą. Jeśli udaje mi się znaleźć kosmetyk, który nakładam na ciało z przyjemnością, i który nie powoduje u mnie chęci ponownej kąpieli, można to uznać co najmniej za odkrycie kosmetyczne roku. :)

Bielenda, a dokładniej, masełko do ciała( Cotton body butter), zwane później- bawełną, jest dla mnie idealne. Kupiłam je, zachęcona testem na skórze u siostry chłopaka.

Zapach bawełny jest dla mnie wręcz obłędny. Czysty, świeży a zarazem otulający.


Masło wchłania się szybko, nie zostawia tłustego filtru na mojej skórze, a uczucie nawilżenia, i rozluźnienia skóry.
Uwielbiam je stosować na noc, po prysznicu. Ciężko mi było znaleźć kosmetyk, który nawilżył by skórę nóg po depilacji, jednocześnie nie podrażniając jej ogniem piekielnym. Po każdym innym nawilżaczu miałam wręcz palące czerwone krostki. Bawełna sprawdza się w 100%. Nogi są  po depilacji zabezpieczone pachnącą, delikatną warstwą, a ja jestem happy. :)

  
Konsystencja bawełny jest masłowa. Zbita, ale lekka zarazem. 
Opakowanie to aż 200ml, zamknięte w estetycznym pudełku.

Jestem szalenie ciekawa innych zapachów Bielendowych masełek.


Znacie inne? Jakie macie doświadczenia z balsamami i masłami? A może wolicie mleczka do ciała? :)PozdrawiamPM

czwartek, 31 stycznia 2013

DENKO- styczeń

Denko, małe bo małe, ale jest. A to jest najważniejsze. 
W tym miesiącu nie miałam weny do denkowania, nie poczyniłam też wybitnie dużych zakupów( jak dla mnie, prawie żadnych ;p) więc bilans jest zerowy.



-Isana  Creme Dusche Kokos- z tym żelem trochę się męczyłam, jego zapach zaczął mnie nużyć i unikałam jego używania jak ognia, po czasie stosując go zamiennie jako żel pod prysznic i płyn do kąpieli.. i się udało :) 
obecnie używam- Lirene żel z oliwką mango, Original Source Mango Macadamia

- Blend -a -med pasta do zębów- pasta jak pasta...co mogę o niej napisać? 
obecnie używam: pasta do zębów Colgate

- Schauma Pielęgnujący Spray bez spłukiwania- recenzja KLIK
obecnie używam- staram się zużyć spray z Isany ;/

- Krem pod oczy Garnier- niestety nalepka się oderwała, nie wiem jaki to
 dokładnie był krem, nie zauważyłam po nim spektakularnego nawilżenia, ot zwyklaczek.
obecnie używam: serum Flavo C

-Isana Hair odżywka natychmiastowa jedwab- przyjemnie pachnie, starcza na kilka użyć, ładnie nawilża włosy
obecnie używam: odżywki pełnowymiarowej Kallos Placenta

-AA maseczka błyskawicznie nawilżająca- skóra po niej była gładka, napięcie zniwelowane, mam tylko wrażenie, że po jej użyciu cera szybciej się przetłuszczała
obecnie używam- inne maseczki ;p

-Delia Henna tradycyjna- uwielbiam ją!
obecnie używam- to samo

I garść kolorówko- przyjemniaczków:


-Calvin Klein euphoria- moje ukochane, na pewno do nich wrócę
- Tusz do rzęs Lovely Pump up mascara- jeden z ulubionych tuszy, jakość za niską cenę, rzęsy wydłużone niebanalnie, pogrubione niestandardowo :)
- Lip Smacker Coca Cola- kiedyś kochałam, teraz mając jeszcze 3 do zużycia, nie znoszę ;p

Jak Wasze denka? 
Pozdrawiam 
PM